Archiwum listopad 2002


lis 08 2002 Droga marzeń
Komentarze: 0

Pojechałem  do Komendy  Wojewódzkiej  Policji . Złożyłem podanie o przyjęcie do pracy . Jak  przeczytali  moje CV  to zaproponowali mi egzaminy  do pododdziału  antyterrorystycznego . Fajnie - pomyślałem . Wcześniej myślałem  , że  trzeba  być policjantem , żeby  w ogóle  myśleć  o AT . Powiedziałem - Zgoda .

Słyszałem , że  egzaminy do Policji mają  być  pod  koniec roku  w  grudniu . Przez miesiąc jakoś  się  przygotuję . Tak  sobie  pomyślałem . I oto  gdy  wracałem  z  komendy  dostałem  telefon . Jutro są  egzaminy do AT . Chciałym  Pana  tam  zabaczyć - powiedział  nieznany  głos  w  słuchawce . Tak  jest , będę  - odpowiedziałem . No bo co miałem  powiedzieć ?  Że  właśnie  mam  grypę  i 38  stopni  gorączki ? Wyszedłbym  na  niezłego cieniasa . No  stało  się jadę .

Było nas 4. Policjant  przywitał  się  krótko , szorstko  według  zasady  : twardo  ale  grzecznie . Rozmowa była  pierwszym  etapem  selekcji . Usiłował  nas  nastraszyć , zbić  z  tropu     . Raz  się  śmiał  serdecznie  a  raz  prawie  na  nas  wrzeszczał . Kazał  podpisać nam  zobowiązania  , że  jak  spadniemy  w  czasie  selekcji  z  3 piętra ( bo będziemy tam  wchodzić  po  balkonach  bez  zabezpieczenia ) to nie pociągniemy  do odpowiedzialności Policji .

Ale my  byliśmy  twardzi . Przynajmniej  ja . Wiedziałem  w  co się pakuję  . Interesowałem się takimi  rzeczami  już  od  harcerstwa , gdy  byłem  w  takiej  paramilitarnej  drużynie . Chodziliśmy  po  lasach , biegaliśmy , podchodziliśmy  inne  obozy . To było życie :-)

Wiedziałem  też  , że  dziś nie dam rady  zaliczyć  tych  testów . Byłem  chory  i  w  pracy  tak  się  potoczyło  , że  przez  ostatnie 2 tygodnie  nie byłem  nawet na  żadnym  treningu . Plan   miałem  taki . Zobaczę  jak  tu  jest , co to będzie , a   za  jakiś  czas  jak  się  dowiem  na  czym  stoję  to tu  wrócę  . I  dopiero  wtedy  im  pokażę .

Zapakowali  nas  do  samochodu  i  wywieźli  na  poligon .  Biegliśmy  300 m . Potem  1000 . Potem  dżżownica  i  krata . Po  kracie  odpadłem . Byłem  zdziwiony  , że  tak  długo  wytrzymałem . Byłem  dumny  , że  dałem  z  siebie 110 % . Pogodziłem  się  z  tym  , że  dziś nie  zdam .  Ale  ja  tam  jeszcze  wrócę . Za  pół  roku . Będę najlepszy . Dlaczego ?

Po  egzaminie  była  rozmowa  z  tym  samym  policjantem  co na  począku .  Tym  razem  mówił  normalnie . Szczerze . Bardzo mi się ta rozmowa spodobała . Spodobali mi się ci goście . To nie są  jacyś  pieprzeni zabójcy . Mało tego . Po tej rozmowie  uważam , że  to  właśnie  oni , jak  mało  kto ,  mają szacunek do ludzkiego  życia .Od  gości  bił  spokój  i  jakaś  taka  siła  wewnętrzna . to  trudno  określić . Pewność siebie . Sam nie  wiem . Ale  myślę  , że to  po  prostu  lata  treningu  i  wyrzeczeń  tak   ich  ukształtowały . Wiem  jedno . Po  raz  pierwszy  widziałem  ich  bez  kominiarek . Okazali  się  równymi gośćmi . Wiem , że  chcę  zostać  taki  jak  oni . Dowiedziałem się  też  , że  jak  stanę  kiedyś  naprzeciwko  takiego  gościa  , a będzie  on  miał  kominiarkę  to  po  prostu  się  poddam . Nie  będę  walczył . Po co się będę  wygłupiał ?  Nie mam  z nimi  szans . Nikt nie ma .

Oficjalnie  plan  mam  taki . Wyzdrowieję . Poćwiczę . Będę  się  starał  o przyjęciie  do policji . A  niezaleznie  od  tego  za  6 miesięcy  mam  się  pokazać  w  wydziale  AT  na  testy . Tym razem  nie  zamierzam dać  ciała .

inferno : :
lis 01 2002 Dead Can Dance
Komentarze: 0

W 1999 r. byłem w Bieszczadach . Zresztą  nie tylko wtedy . Wcześniej też . Byłem tam wiele razy . To najpiękniejsze polskie góry jakie widziałem . Rok 1999 był jednak szczególny . Ostatni mój wyjazd . Pamiętam  jak  wchodziłem  do lasu  w  Komańczy . Jak  chodziłem na azymut , nocowałem  w  szałasach . Jak spałem ze scyzorykiem  pod ręką . Bałem się . Ten świat  był  obcy . Byłem tu gościem nieproszonym . Wokół mnie zielona nieprzebyta leśna przestrzeń . Po kilku dniach  przedzierania  zmieniło się moje nastawienie . Zmieniło ciało . Czułem , że jestem innym człowiekiem .Oczyszczonym , spokojnym . Jawa mieszała się ze snem . Zmęczenie , zimno w nocy , gorąco w dzień , pożywienie z tego co znalazłem ( jeżyny , jagody , mięta ) i przede wszystkim samotność . To zmienia . Na zawsze .Człowiek zastanawia się czy wytrzyma . Co go spotka , czy sobie poradzi  . W nocy tylko przysypiałem , nigdy nie spałem głęboko . Malutki ogień dodający otuchy , hipnotyczny płomień , złoty blask . Księżyc na niebie prześwitujący przez drzewa , odgłosy szumiących liści , chłód i zwierzęta , a może nie tylko one ? To dziwne  ale w niektórych miejscach wolałem nie nocować . A potem okazywało się , że tam gdzieś był cmentarz , zginął jakiś oddział w walkach z UPA . To było dziwne doświadczenie . Jakby powrót do swojej pierwonej natury . Oczyszczenie , katarsis . Umarli tańczą ?

Dziś jest dzień szczególny . Swięto zmarłych . Czy oni istnieją ? Gdzie są , czy nas widzą , czy są tu ? Czy w snach jesteśmy w ich świecie ? Umarli tańczą . Nie tylko w ten dzień . Dziś, by oddać hołd wszystkim , których tu z nami nie ma . W dzień , kiedy wróciłem po raz ostatni 4 lata temu z zielonej świątyni .  W tym szczególnym dniu chcę poświęcić  im  ten wiersz  :

Ptaki zostawiają w gnieździe swoje cienie

Zostaw wtedy lampę , instrument i książkę

Chodźmy do pagórka gdzie rośnie powietrze

Gwiazdę nieobecną pokażę ci palcem

 

Głęboko pod darnią są tkliwe korzonki

źródełka obłoków , które biją czysto.

Wiatr przyłoży usta abyśmy śpiewali

My zmarszczymy czoła , nie powiemy słowa

 

Chmury , aureole mają tak jak święci

My mamy kamyki czarne zamiast oczu

Bliznę po odejściu , dobra pamięć leczy

może zejdą blaski po schylonych plecach ?

 

Zaprawdę , zaprawdę powiadam wam

wielka jest przepaść między nami , a światłem

                                                                           

                                                                          ( Zbigniew  Herber )

inferno : :